Orientalne klimaty

Pierwsza myśl – jadę; Tajlandia, Kambodża, Wietnam – dwa tygodnie, będzie fantastycznie! Zaraz potem refleksja – dam radę? Jak mój siedemdziesięcioletni organizm zniesie długą podróż samolotami i radykalną zmianę klimatu? U nas ponura, zimna i słotna końcówka listopada, tam upały, pora sucha, wręcz tropik. Co prawda miałam okazję być w Indonezji – Jawa, Bali itp., zero problemów, jednak byłam wtedy cztery lata młodsza. Rozterka. Z podjęciem decyzji waham się do ostatniej chwili. W końcu zadaję sobie pytanie – jeśli nie teraz to kiedy? Zapada ostateczna decyzja: tak!

Warszawa – Dubaj, imponująco wyglądający nocą – wreszcie Bangkok. Wiedziałam, czego mogę się spodziewać, mimo to wychodząc z samolotu, podobnie jak pozostali uczestnicy, doznałam termicznego szoku. Niektórzy meteorolodzy uważają, że to najgorętsze miasto świata. Szczęście, że można zdjąć z siebie co nieco z odzieży. Przydzielony nam klimatyzowany autokar wiezie nas zatłoczonymi ulicami „Miasta Aniołów” do hotelu. W czasie jazdy z podziwem spoglądam na sięgające chmur wieżowce, jeden wspanialszy od drugiego. Jednocześnie gdzieś z boku szklanej ogromnej budowli widać skonstruowaną z drewna i blachy chatkę? – szopę raczej. Spoglądając w górę nie sposób niezauważyć niespotykanej, wiszącej mniej więcej na wysokości pierwszego piętra, wzdłuż wszystkich centralnych ulic, wprost niewyobrażalnej plątaniny przewodów energetycznych (biedni elektrycy, jak oni się tu odnajdują).

Już pierwszy spacer po tym dziesięciomilionowym mieście ogromnych kontrastów jest zapowiedzią czekających nas wrażeń. Na początek najwyższy w Tajlandii budynek, hotel Baiyokke Sky. Od wypicia drinka na jego 78 piętrze i podziwiania panoramicznego widoku miasta dostaje się zawrotu głowy. Można go również dostać podczas zwiedzania największych atrakcji Bangkoku, do których należą: Świątynia Złotego Buddy, dzielnica chińska, Świątynia Leżącego Buddy (posąg mierzy 46 metrów), Świątynia Szmaragdowego Buddy (najważniejsze sanktuarium religijne kraju) czy Pałac Królewski, historyczna siedziba królów Tajlandii, nazywanej Krainą Uśmiechu.

Tajowie nie okazują gniewu i złości, nie słyszysz podniesionych, wrogich głosów, mają uśmiech przyklejony do twarzy. Ich uśmiech ma jednak wiele znaczeń, jakby był wyuczony, przydatny na różne okazje. Inny na powitanie, inny, gdy ci czegoś odmawiają, jeszcze inaczej uśmiechają się wyrażając swoją złość. Pamiętaj, złością, zdenerwowaniem czy krzykiem nic tu nie załatwisz, wręcz odwrotnie.

Bangkok – metropolia skrajności o specyficznym klimacie i kulturze. Miasto bogactwa i biedy. Wspaniałej architektury i starych, walących się budowli, niepasujących do tutejszego świata. Miasto z zatłoczonymi ulicami, w którym nie przestrzega się zasad ruchu drogowego, a przejście przez ulicę graniczy z cudem, ze skuterami jeżdżącymi po chodnikach, wszechobecnymi straganami z jedzeniem, bezdomnymi psami, kotami
i przebiegającymi niekiedy szczurami.

O zabytkach i atrakcjach Tajlandii i sąsiednich państw można się wiele dowiedzieć z przewodników turystycznych, ofert różnych biur podróży czy stron internetowych. Jednak trzeba tu przyjechać, żeby poczuć zapach ulicy, usiąść na ławce w cieniu przepięknie kwitnącego i oszołamiająco pachnącego drzewa franpiganii z białymi, delikatnymi kwiatami i tak zwyczajnie zwolnić na chwilę i przyjrzeć się mieszkańcom miasta, zjeść świeże mango, wypić przez słomkę sok z otwieranego w twojej obecności kokosa, wzmocnić się dobrą kawą czy dotknąć rozgrzanego bruku tutejszej ulicy, posłuchać relaksującej, dyskretnej muzyki rozbrzmiewającej w sklepach i zaułkach. Jeśli do tego masz okazję rozkoszować się tradycyjną tajską kuchnią, a dodatkowo zrobisz dla swoich najbliższych korzystnie wytargowane cenowo zakupy, to możesz powiedzieć, że są to bezcenne emocje odczuwane wszystkimi zmysłami.

Tajlandia to kraj bardzo różny kulturowo od tych, które znamy i tego, w którym żyjemy. Tutaj ogromne znaczenie ma status społeczny. Pierwsze miejsce na drabinie społecznej zajmuje król i rodzina królewska. Drugie miejsce w hierarchii ważności należy się mnichom jako przedstawicielom wyznawanego przez większość ludności buddyzmu. Oddanie syna do szkoły buddyjskiej wiąże się z zapewnieniem mu stabilnego życia. Decyzję o pozostaniu w zakonie podejmują mężczyźni w wieku 18 lat. Trzecie miejsce zajmują (to nie pomyłka) nauczyciele, którzy jako urzędnicy państwowi mają status wyższy od rodziców, mimo że wartości rodzinne są bardzo ważne dla każdego Taja. Przedstawiciele niższych warstw społecznych w kontaktach z osobami wyżej ustawionymi w hierarchii społecznej nie powinny podnosić wzroku wyżej oczu tej osoby, dlatego np. uczeń podając nauczycielowi zeszyt podchodzi do niego na kolanach.

Bangkok, miasto tolerancji, ludzi uśmiechniętych, życzliwych, ciężko pracujących, jednocześnie zadowolonych z tego, co mają. Miasto, którego dużą społeczność stanowią bezpaństwowcy, dzieci ciężko pracujący w fabrykach lub świadczący, za wiedzą i (ze względów materialnych) przyzwoleniem rodziców usługi w zakresie prostytucji. To także najdawniejsza szkoła masażu i niekwestionowana stolica transwestytów. Można się o tym przekonać, udając się na rewię Calypso Show. Do specjalizujących się w zmianie płci ośrodków przyjeżdżają mężczyźni z różnych stron świata, również z Polski.

Bangkok; przepych, bogactwo i bieda, zapach i odór, limuzyny, tuk-tuki, riksze i ogromna ilość skuterów, piękne kwiaty i zapach kadzidełek. To szklane wieżowce, szerokie arterie komunikacyjne i wąskie, dwumetrowe uliczki, przez które nie przejedzie auto. To ekskluzywne hotele i wodne kanały, które były szlakiem komunikacyjnym dawnego miasta, dzisiaj, chociaż brudne, są wykorzystywane turystycznie i pozwalają zobaczyć różne oblicza metropolii.

Żeby przekroczyć granicę między Tajlandią a Kambodżą, musisz przejść przez teren, który jest ziemią niczyją. Przed nami przejadą wcześniej bagaże. Policzone, opisane, obfotografowane i załadowane na kilka drewnianych pojazdów, czyli coś w rodzaju riksz na sztywnych kołach, ciągniętych przez mężczyzn lub kobiety, niekiedy z małym dzieckiem osłoniętym parasolem przed prażącym słońcem – widok porażający! Długość procedury odprawowej, po jednej, jak i drugiej stronie granicy, (należy pamiętać o zmęczeniu i palącym słońcu), uzależniona jest od dobrej woli pracujących na przejściach urzędników straży granicznej i, co nie jest żadną tajemnicą, zawartością przekazanej im koperty.

Mówisz Kambodża – myślisz Angkor, Tha Phorm, Angkor Wat, Angkor Thom, Taras Trędowatego, Taras Słoni i Pałac Królewski – dla turysty to jak kanon lektur ucznia. To sławny na całym świecie zespół budowli dawnej stolicy, kamiennego miasta, kompleksu świątyń o powierzchni ponad dwóch kilometrów kwadratowych, który po przeniesieniu stolicy do Phnom Penh przez kilkaset lat porastał dżunglą. Wspaniałe miasto i świątynie popadły w zapomnienie.

W 1860 roku francuski podróżnik Henri Mouhot wyruszył przez dżunglę w poszukiwaniu miasta. Odkrywanie zarośniętych ponad 400-letnią dżunglą królewskich pałaców, świątyń i innych wspaniałych budowli nie było łatwe i przechodziło różne koleje, a prace badawczo- konserwatorskie prowadzone są do dzisiaj, między innymi przez Polaków. Wiele obiektów wydartych dżungli, później dodatkowo jeszcze częściowo rozgrabionych, udało się udostępnić turystom. Dziś żyją w symbiozie z tropikalną przyrodą, ale wymagają stałych zabiegów konserwacyjnych i jako obiekty znajdujące się na liście światowego dziedzictwa UNESCO i na liście cudów świata zachwycają i jeszcze długo będą swym wyglądem, jak również niesamowitą historią, fascynować naukowców i turystów.

Kambodża, dawne Imperium Khmerów, jeden z najbiedniejszych i jednocześnie najtańszych krajów Azji. Kraj z ciekawą i bolesną przeszłością, z tragiczną historią, zwłaszcza za czasów rządów Czerwonych Khmerów. Zginęło wtedy około 25 procent mieszkańców, około dwa i pół miliona osób. Niszczono ludzi, niszczono państwo, niszczono Angkor. Sytuacja uległa zmianie wraz z odrodzeniem Królestwa Kambodży.

Kambodża to nie tylko historia. To piękna przyroda, bezkresne przestrzenie usytuowanych na płaskim terenie pól ryżowych (ale w porównaniu np. z kaskadowym systemem nawadniania w Indonezji robią mniejsze wrażenie). To najróżniejsze owocowe drzewa, kwitnące cały rok różnorodne gatunki pachnących kwiatów, to wszechobecne przyprawy i bardzo dobra kuchnia. To nieduże wioski z domami na palach wyrastające przy marnych drogach, z których unosi się czerwony pył. To biedni ludzie nie posiadający przeważnie nic, co by stanowiło ich własność, żyjący z dnia na dzień z owoców swej ciężkiej pracy, ze sprzedaży wytworów drobnego rzemiosła lub płodów rolnych. W miejscach odwiedzanych przez turystów wykorzystuje się dzieci, które za one dolar starają się sprzedać owoce lub pamiątki albo po prostu żebrzą wyciągając do ciebie ręce, wpatrując się smutnym wzrokiem w twoje oczy. To najczęściej dzieci, których rodziców nie stać na posłanie do szkoły. Na wykształcenie dziecka, aby zapewnić mu lepszą przyszłość, składa się często społeczność całej wioski.

Kambodża to również kraj kontrastów. Od przerażającej biedy, ekstremalnego brudu po przepych hoteli, markowe sklepy, wieżowce, miejsca zamieszkania, które tylko z nazwy są domem, ekskluzywne samochody i dziurawe szlaki komunikacyjne. To jednocześnie kraj przepięknych plaż, ludzi pracowitych, miłych, uprzejmych i skromnych, którzy żyjąc biednie – żyją godnie.

Po pobycie w królewskiej Tajlandii i Kambodży czas na Socjalistyczną Republikę Wietnamu, kraju doświadczonego długoletnią wojną zakończoną zjednoczeniem części północnej i południowej. Rok 1975 to rok końca wojny, to jednocześnie początek czystek i komunistycznych porządków na południu kraju. To zesłania do obozów setek tysięcy ludzi, to rozstrzelania i grabieże prywatnego mienia. Skutkiem tych działań była bieda i głód. W tym czasie również zmieniono nazwę miasta Sajgon na Than Pho Chi
Minh, jednak ona nie do końca została zaakceptowana.

Stolicą Wietnamu jest Hanoi, ale to Sajgon jest głównym ośrodkiem gospodarczym, biznesowym i kulturalnym kraju. Dziewięciomilionowe miasto, niezbyt urodziwe, głośne, tętniące życiem dniem i nocą. Centrum – jak na Wietnam światowo, wysoko, bogato, błyszcząco, elegancko i drogo. Obok, niedaleko, ludzie jedzą posiłki na chodniku i ich codzienne życie toczy się dosłownie przy ulicy. Można zauważyć bawiące się tu dzieci i obserwować towarzyskie pogawędki sąsiadów. I śmieci!!! Tak naprawdę wyrzuca się je w każdych możliwych miejscach. Dotyczy to nie tylko miasta. Zaśmiecone pobocza dróg, rowy itp. to nic nadzwyczajnego. Myślę, że tylko dzięki wysiłkom odpowiednich służb udaje się jakoś ogarnąć ten śmieciowy chaos. Tutaj też, podobnie jak w Bangkoku, szokuje wisząca nad ulicami ogromna dżungla kabli energetycznych.

Atrakcją turystyczną Wietnamu jest podziemny labirynt ręcznie wykopanych podczas wojny wietnamskiej tuneli, które, pełne zasadzek na wroga, mające około 200 kilometrów, były bazą żołnierzy Wietkongu. W delcie rzeki Mekong wpadającej do morza dziewięcioma odnogami, można łodzią odbyć rejs na wyspę Than Son i spędzić wolny czas na lokalnym ryneczku, zajadając się owocami lub zaopatrując w wyroby miejscowego rzemiosła.

W Sajgonie olśni cię katedra Notre Dame (nie mogliśmy wejść do środka z powodu remontu). Usytuowany obok budynek centralnej poczty też godny jest zwiedzenia. Wrażenie robi urokliwa, pachnąca dymem unoszącym się z palących kadzideł świątynia Thien Hau w chińskiej dzielnicy. Zwiedza się też Pałac Ponownego Zjednoczenia z socrealistycznymi pamiątkami i Muzeum Wojny przypominające o wojnie wietnamskiej.

W Wietnamie nie sposób nie napić się dobrej zielonej herbaty, np. jaśminowej oraz kawy ze specjalnego naczynia do parzenia, który jest jednym z suwenirów przywożonym w formie pamiątki, podobnie jak miejscowe charakterystyczne kapelusze. Wspomnę tylko, że Wietnam jest po Brazylii drugim państwem pod względem uprawy kawy. Specjalizuje się również w uprawie ryżu, herbaty, tytoniu, eksportuje przeróżne egzotyczne owoce, łącznie z owocami morza. Wietnamskie krewetki są podobno super (nie lubię). Ten kraj oferuje piękne, rozległe, dostępne plaże, pełne wspaniałych kurortów.

Ale sajgon – użyte w tej formie słowo o pejoratywnym znaczeniu – można było wiele razy odnieść do oglądanej tu, czy odczuwanej, rzeczywistości. Po pierwsze – ruch uliczny. Tutaj wszystkie kolory świetlnej sygnalizacji ulicznej oznaczają jedno – „jedź”, no chyba, że gdzieś w pobliżu widać mundurowych. Dla motorów i skuterów chodnik to nie przeszkoda. Są one właściwie najpopularniejszym środkiem transportu. Czego się na nich nie przewozi? Wszystko! Począwszy od choćby pięcioosobowej rodziny, poprzez lodówki, materiały budowlane, wiadra z zaprawą, worki z cementem, skrzynki, paki, materace, kartony, owoce, warzywa i co się tylko da. Sajgonem określiłabym też warunki klimatyczne tego miejsca – słońce za chmurami, zero wiatru, temperatura powyżej 30 stopni, niemiłosiernie wysoka wilgotność powietrza i lejący się strużkami pot. Piekielna pogoda, gorąco. Z przyjemnością, zwłaszcza w południe, chowałam się w klimatyzowanym hotelowym pokoju. Tylko jedna moja koleżanka czuła się w tym klimacie jak ryba w wodzie.

Wietnam. Nie widziałam ani metra północnej części tego kraju, a jest z pewnością co oglądać. Powiem więcej. Byłam zbyt krótko, żeby pobieżnie zwiedzić te trzy kraje. Ja na nie tylko spojrzałam, ja je tylko dotknęłam, powąchałam, posłuchałam, posmakowałam i odczułam wszystkimi zmysłami. Warto było! Powyższa relacja to garść informacji, które zebrałam w pigułce w oparciu o wiadomości przekazane nam przez, posiadającego dużą wiedzę, pilota wycieczki i zdobyte w wyniku obserwacji, przeżyć i doświadczeń podczas pobytu w tych orientalnych klimatach.

Kolejny raz raczej tam nie pojadę. Jest jeszcze tyle miejsc do zwiedzenia. Przede mną w czerwcu Gruzja, a później – może kraje skandynawskie? Warto mieć marzenia i warto je realizować, w każdym wieku. Róbcie to, jeśli możecie, żeby w przyszłości nie żałować, że się czegoś nie zrobiło.

Materiał autorski Marii Zgoła dla fundacji „Nigdy nie jest za późno”

Fragment książki „Ocalić od zapomnienia”

Piękni i zadbani w każdym wieku

"Piękni i zadbani w każdym wieku" to niezwykła przestrzeń i miejsce spotkań, które tworzymy wspólnie! Tutaj poznasz historie ludzi, którzy bez względu na wiek, mieli odwagę spełnić swoje marzenia! Tak jak Pani Maria Zgoła, która niemal każdego roku odwiedza dalekie i egzotyczne kraje.

"Piękni i zadbani w każdym wieku" - to miejsce, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli chcesz podzielić się swoją historią lub chcesz dołączyć do naszego zespołu redakcyjnego, napisz do nas! Razem możemy więcej!

Modernizację strony sfinansowano ze środków
otrzymanych z NIW-CRSO w ramach Programu PROO

Polityka Plików Cookies i Profilowanie:

W Serwisie Internetowym używamy technologii w celu świadczenia najwyższej jakości usług drogą elektroniczną. Administratorem Twoich danych jest “Fundacja Nigdy nie jest za późno“ z siedzibą w Przeźmierowie (62-081), ul. Krańcowa 51. Klikając “Akceptuję” zgadzasz się na profilowanie, tj. przetwarzanie danych osobowych przez “Fundację Nigdy nie jest za późno“, polegające na automatycznej analizie Twoich interakcji w Serwisie. Korzystamy z Plików Cookies - czytaj więcej.

Akcepuję